Oko słonia Delia Owens 8,3
ocenił(a) na 81 tydz. temu Delia Owens autorka światowego bestsellera „Gdzie śpiewają raki”, zupełnie zmienia klimat! W poprzedniej książce zauroczyła nas piękną historią Kyi Clark na tle przyrody Karoliny Północnej, mieliśmy tam morski klimat, lagunę, plażę, bagna i mokradła. Przyjemna bryza, lekki wiatr towarzyszył nam, z płynącą łodzią bohaterką.
Tymczasem w książce „Oko słonia”, autorka przechodzi w suchy, ciężki pustynny klimat Afryki. Kolosalny przeskok, a dodatkowo sama autorka wraz z mężem stają się bohaterami barwnej powieści., zapisując swój dziennik z podróży w latach osiemdziesiątych i początku dziewięćdziesiątych XX wieku.
Dzięki tym zapiskom poznajemy ogromnie ciężką pracę badawczą, oddanie i pasję, wielki trud, zarówno psychiczny, fizyczny, finansowy, włącznie z narażeniem życia, jaki oboje włożyli by stawić czoła brutalnym kłusownikom w wielu miejscach kontynentu, a najbardziej tam, gdzie założyli swój obóz, w Zambii.
Przyzwyczailiśmy się, że oglądamy dziką przyrodę, dzikie rezerwaty, parki w telewizji czy na zdjęciach z punktu widzenia zwierząt. Oko kamery pokazuje nam ich nieodzowne piękno zapierając nam dech, cudowne krajobrazy, suche afrykańskie sawanny, porę deszczową i porę suchą, zachowania i zwyczaje zwierząt podczas polowania, godów, przy wodopojach, kiedy walczą o przetrwanie, kiedy się bawią, a także codzienne życie i zwyczaje Buszmenów czy innych mieszkańców afrykańskich wiosek.
Pamiętamy obrazy z National Geogrphic, a ci ze starszego pokolenia, pamiętają wspaniałe reportaże Tonego Halika i Elżbiety Dzikowskiej w słynnym programie „Pieprz i wanilia”, a jeszcze większość z nas kojarzy cudowne programy Wojciecha Cejrowskiego „Boso przez świat”.
Ciekawe opowiadania i ogromna dawka humoru, fajnego prostego sposobu patrzenia na ludzi z różnych stron świata.
W książce Dalii i Marka Owensów widzimy ten świat przyrody w równie barwnym wydaniu, lecz to, co przykuwa najbardziej czytelnika, z czym mierzy się ta książka, to przede wszystkim codzienny wysiłek, ciężka praca, niezwykłe poświęcenie, żeby pomimo wszelkich przeciwności i niedogodności przybyć na najbardziej odludne dzikie tereny Afryki aby ocalić gatunki, oddać się pracy badawczej celem zgłębienia natury. Oni naprawdę ryzykowali życie i zdrowie, żeby uratować słonie, badać grupy swoich ukochanych lwów, do których lubili wracać.
To w jaki sposób opisują swoje przeżycia, to naprawdę włosy się jeżą na głowie, nie jeden z nas, naprawdę by zrezygnował. Wielokrotnie narażali swoje życie na przykład żeby spokojnie wylądować cessną, Mark omal nie został zestrzelony przez wojskowych, zostali deportowani z Botswany, mieli problemy z samochodem, ogrom przeszkód i trudności. Podziwiałam za odwagę, za to że się nie poddali, że pomimo zderzenia się z oporem ze strony władz, z tym że nie mieli żadnej pomocy w strażnikach parku, wręcz strażnicy sprzyjali kłusownikom, to była nierówna walka.
„Żaden nam bliski człowiek nie wie, dokąd się wybieramy i na jak długo. Nasz land cruiser jest na ostatnich nogach; nie mamy radia, broni palnej ani świeżego antidotum na jad – nie można ich dostać w Zambii, nawet gdyby było nas na nie stać. W sytuacji alarmowej czeka nas co najmniej dwudziestoczterogodzinna jazda do najbliższego szpitala w Lusace – w którym brakuje wszystkiego, włącznie z krwią niezarażoną AIDS. Mimo to, postanawiamy, że skoro dotarliśmy tak daleko, możemy jechać dalej”.
"Oko słonia" to książka , z której dowiadujemy się, jak trudny jest los dzikich zwierząt, jak bezmyślne jest działanie człowieka, jak ważna jest edukacja, promowanie dobrych postaw i zachowań celem ochrony przyrody, jak ważna jest potrzeba współpracy na szczeblu lokalnym i międzynarodowym!
Z książki dowiedzieliśmy się na przełomie 15 lat w samej tylko Zambii zabito 160 tysięcy słoni! Bestialstwo, mord, okropieństwo! A w latach 1963 - 1989 kłusownicy wybili 86 procent słoni w Afryce dla ich ciosów, skóry, ogonów i stóp. Przez jedna dekadę populacja tych zwierząt spadła z miliona trzystu tysięcy, do sześciuset tysięcy osobników - zmniejszając się o ponad połowę!
Na co dzień my ludzie z Europy myślimy, że dzikie zwierzęta zawsze będą, gdzieś tam hen w Afryce, czy Azji, czy w Amazonii - słonie, zebry, lwy i ogrom innych gatunków, tymczasem rozwój technologii, rozwój cywilizacji wyniszcza naturę, tracimy niepowtarzalne piękno, nie myślimy o innych biedniejszych regionach, o ludziach i ich nędzy w krajach trzeciego świata, czy będą mieli co jeść, a co dopiero o ginących gatunkach na całej naszej planecie!
Książka skłania do refleksji.
"W oku Ocalonego widzę dziką Afrykę taką, jaka kiedyś była. Burza trwa, ale przez chmury przebija się promień nadziei. To dzięki niemu można ocalić dziką Afrykę".
Miłej lektury :)